wtorek, 26 lutego 2013

Medytacja


Od dłuższego czasu trenuję medytację. Na początku szło mi naprawdę kiepsko. Nie mogłem się skupić , miałem problemy z pogłębianiem relaksacji. Jednak po pewnym czasie polepszyła mi się koncentracja , byłem bardziej
zczilałtowany a głębsza relaksacja przychodziła sama. Pewnego razu zdarzyło się cos zajebistego. Odciąłem
się od swojego "JA". W pewnym momencie zobaczyłem obraz , a raczej animację idącego włóczęgi. człowaiek
ten był wystraszony , podążał w nieskończoności w nieskończoność , był zmęczony i wyglądał na mocno zmęczonego życiem i nie tylko...... Co ciekawe obraz byłem wyrazisty ale raczej mało szczegółowy(całoś tworzyły jedynie: kontury drogi , która w środku była pusta , a także biały obrys postacii) jednak podczas
medytacji w przeciwiestwie do mentalek to podobno dobra oznaka. Oczywiscie to byłem ja , jednak z poziomu obserwatora nie analizowałem tych problemów , po prostu wszystkie informacje naplywaly do mnie a ja na to lałem
, jednak jednoczesnie czułem cierpienie. Paradoks? Byc moze , ale po prostu czułem także to co czuł ten postrzegany , postrzegałem także z jego poziomu , lecz trochę inaczej. Tutaj z kolei nie myślałem , że cierpię odczuwająć prawdziwy bół. Wogole nie byłem w stanie powiedziec sobie jak bardzo cierpie , nie mogłem sobie tego
uświadomić! Czułem się jak zwierzę. Chyba za duża czesc mnie sie oberwała. Jeżeli chodzi o poziom obserwatora to jak pisałem też nie mogłem liczyc na stwierdzenie faktu mojego cierpienia , poniewaz on tylko bez zadnych emocji przyjmował całość tego wszystkiego. Dopiero jak się bardziej ogarnąłem , byłem w stanie stwierdzic , że
podczas fazy znalazłem się w nieciekawej sytuacji , lecz czego mogłem się spodziewać , zobaczyłem samego siebie........ 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz