Pierwszy zlot obemaniaków
przerósł moje najśmielsze oczekiwania. Wraz z dwoma innymi obemaniakami zajeliśmy miejsce w przedziale pociągu linii
Warszawa-Wrocław i ruszliśmy w ponad sześcio godziną podróż. W przedziale do
którego wsiedliśmy , nie było nikogo poza nami. Skorzystaliśmy więc z okazji i
wypiliśmy po piwie. Piwo niewątpliwie pomogło nam w stworzeniu miłej ,
serdecznej atmosfery i szybkim znalezieniu wspólnych tematów mimo bardzo
krótkiej , bo zaledwie paru minutowej
znajomości. Słońce świeciło mocnym blaskiem a na niebie nie można było
zlokalizować ani jednej chmurki. Za oknem wśród soczyście zielonej ,wiosennej
trawie , kwitły żółte mlecze. Po około godzinie jazdy , jeden z kolegów wyjął
małą torebkę z marihuaną i zaproponował nam wspólne palenie. Nikt z nas nie
odmówił , więc susz został szybko nabity do plastikowej fifki. Paliliśmy na
zmianę w WC wchodząc pojedynczo , aby nie wzbudzać podejrzeń. Spożyliśmy
niezbyt wielką ilość THC , ponieważ chcieliśmy się godnie za reprezentować na
miejscu zbiórki. Jednak wystarczyło nam to , aby śmiać się i żartować przez
dość długi czas. Konopie jeszcze bardziej rozluźniły atmosferę i pozwoliły nam
się zbliżyć. Wiedzieliśmy już , że ten wyjazd będzie wyjątkową przygodą , która
nas zbliży. Kiedy zajechaliśmy na dworzec we Wrocławiu , moim oczom ukazała się
około pięciesięciosobowa grupa zebrana wokół żółto czarnej flagi. Byłem zdumiony
tak dużą liczbą przybyłych obemaniaków. Do naszego grona dochodziły coraz to
nowe osoby , przyjeżdżające ze wszystkich stron polski. Z oczywistych przyczyn
mocno zwracaliśmy na siebie uwagę , przez co znalezliśmy się pod baczną
obserwacją miejscowej policji. Po około godzinie czekania na resztę osób ,
ruszyliśmy z dworca na zewnątrz w stronę zaparkowanego busa , który miał
odwieść nas na miejsce zlotu. Miejsca w busie było zdecydowanie za mało jak na
tak liczną grupę jaką posiadaliśmy. Z racji zaistniałej sytuacji , znaczna
część osób zmuszona była stać godziną drogę do Pałacyku w Muchowie. Nikt jednak
nie narzekał na warunki podróżowania , ponieważ radość ze wspólnego spotkania
była niesamowita. Śmiechom i krzykom nie było końca. Kiedy zajechaliśmy na
miejsce , pełni ekscytacji udaliśmy się
zająć miejsca w pokojach. Położywszy walizkę przy jednym z łóżek ,
natychmiastowo wyszedłem z pałacu i zacząłem badać teren. Miejsce było wprost
idealne do tego typu wycieczek. Budynek skojarzył mi się z czymś na wzór mini
Hogwartu. Także obszar go otaczający miał sobie coś z magii. Szczególną uwagę
zwracała aleja zrobiona z drzew klembowych. Koledzy , z którymi przyjechałem
postanowili nie nocować w budynku , w związku z czym rozbili się swoimi
namiotami na jednym z pagórków. Od razu po rozpakowaniu swoich rzeczy ,
pobiegłem do kolegów by sprawdzić jak im idzie z rozstawianiem namiotów. Na
miejscu okazało się , że namioty zostały już rozłożone. Jeden z przyjaciół
siedział na pagórku i nabijał szklaną fifkę suszem z marihuany , podczas gdy
drugi się przyglądał . Już po nabiciu fifka zaczęła krążyć między naszą trójką.
Pierwszy raz upaliłem się na łonie przyrody. Wpadłem w bardzo przyjemny stan. Postanowiliśmy
trochę pokontemplować nad nad naturą otaczającej nas przyrody , między czasie
sobie żartując. Zostaliśmy przyłapani przez organizatorkę zlotu , która
zobaczyła nas palących , stojąc na ganku pałacyku. Nie podeszła jednak do nas a
jedynie zagadała do jednego ze zlotowiczów , w naszej sprawie. W jej głosie
wyczuć można było lekkie oburzenie. Na szczęscie obemaniak , z którym
rozmawiała okazał się wyrozumiały i wytłumaczył kobiecie , że to przecież tylko
marihuana a nie jakiś twardszy środek. Kobieta uspokoiła się i odeszła w dal.
Zblizał się wieczór. Rozpoczeliśmy
przygotowania do ogniska. Układaliśmy drewno i przygotowywaliśmy kiełbaski.
Powoli się ściemniało. Zdążyłem już porozmawiać z większością obemaniaków
będących na zlocie.
Wstałem wcześnie rano. Byłem
mocno niewyspany , ponieważ imprezowe odgłosy trwające niemalże przez całą noc
, nie dawały mi szans na twardy sen. Budząc się co i raz , nie byłem w stanie
odpowiednio wypocząć. Byłem jednak w dobrym humorze. Znajdowałem się przecież
na zlocie , o którym marzyłem od dłuższego już czasu. Pogoda jak dzień
wcześniej , również i tym razem dopisała. Było pięknie i ciepło. Wyszedłem więc
pośpiesznie na zewnątrz pragnąc skąpać się w promieniach słonecznych. Bedąc już
na zewnątrz , spostrzegłem moich kolegów z Warszawy. Siedzieli na górce i o
czymś rozmawiali. Podszedłem do nich i przywitałem się. Zaczeliśmy rozmawiać o
snach , które odbyliśmy ostatniej nocy. Okazało się , że po jednym ze snów mój
przyjaciel doznał wyjścia z ciała. Było to jego jedno z pierwszych wyjść w
życiu , więc opowiadając o fazie był niezle nakręcony. Opowiadał o tym jak
latał wokół naszego pałacu , który mienił się bardzo mocnym żółtym światłem. Po
zakończeniu opowieści poszliśmy do
reszty osób , które również już nie spały. Zjedliśmy z nimi skromne sniadanie ,
rozmawiając jednoczenie o wrażeniach z poprzedniego dnia. Nieco pozniej
dowiedziałem się o organizowanej wycieczne na pobliską skałkę , która wyraznie
górowała nad otaczającym ją terenem.
Korzystając ze wspaniałej pogody ,
nasza trójka postanowiła zwiedzić okolicę. Jeden z maniaków zechciał zabrać się
z nami. Oczywiście zgodziliśmy się na propozycję i ruszyliśmy w czwórkę. Po
drodze rozmawialiśmy o Darku Sugierze. Nasz nowy kolega miał pretensję o to ,
że Darek porzucił naszą Oberebelię będąc jednocześnie jej twórcą. My mieliśmy
bardziej umiarkowany stosunek do tej całej sprawy. Uważaliśmy , że sposób w
jaki się z nami rozstał nie był może najlepszy , ale sama decyzja o rozstaniu z
obemaniakami nie może być przez nikogo krytykowana , ponieważ rebelia
Obemaniakowi nr1 zaczęła bardzo mocno ciążyć. Wiele osób pisało do niego w
sprawie wychodzenia z ciała , wiecznie
chcąc jakiś porad , lub prosząć o to aby Sugier wyciągnął ich , kiedy już znajdzie się po niefizycznej stronie.
Niektórzy nawet dzwonili w tych sprawach telefonicznie co musiało być dla niego
niezwykle irytujące. Dodatkowo twórca „ Miłości i wolności poza ciałem” ,
doznał kilku mocnych duchowych doświadczeń , które zasugerowały mu by oddzielił
się od naszej grupy.